Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.
—   171   —

— We Francji opactwo Saint-Denis, piękny majątek!...
— Tak, mój ojcze wielebny.
— Bogate opactwo Cluny!...
— Tak, moje.
— Świętego Medarda w Soissons, sto tysięcy liwrów dochodu!...
— Nie przeczę.
— Świętego Wiktora w Marsylji najlepsze na całem południu!...
— Tak, mój ojcze.
— Rocznie okrągły miljon. A z pensją kardynała i ministra.. może i całe dwa miljony.
— E!...
— W przeciągu lat dziesięciu zatem, dwadzieścia miljonów.... a dwadzieścia miljonów, umieszczonych na pięć procent, dają. dwadzieścia miljonów więcej w ciągu lat dziesięciu.
— Jak na teatyna, znakomicie rachujesz!...
— Odkąd Wasza eminencja umieściłeś nasz zakon w klasztorze, który zajmujemy w bliskości Saint-Germain des Pres, czyli od 1644 roku, ja prowadzę rachunki zgromadzenia.
— I moje także, jak widzę, mój ojcze wielebny.
— Należy mieć trochę pojęcia o wszystkiem, monsiniorze.
— I jakież wyprowadziłeś wnioski?
— Wnioskuję, iż objętość ładunku za wielka jest, abyś zmieścił się, eminencjo, w wąskich drzwiach, prowadzących do raju..
— Na potępienie będę skazany?...
— Rozumie się, jeżeli nie zwrócisz, co komu należy.
Mazarani wydał okrzyk, pobudzający do litości.
— Zwrócić!... lecz komuż to, dobry Boże?...
— Prawemu właścicielowi tych pieniędzy, królowi!...
— Ależ to ja wszystko od niego dostałem!...
— Chwileczkę!... Król nie podpisuje przekazów do ministra skarbu dla wypłaty.
Westchnienia Mazariniego zamieniły się w jęki.
— Rozgrzeszenia — zawołał.