Tam począł przechadzać się wzdłuż i wszerz z wyrazem głębokiej zadumy, który wyszlachetnił prawie tę pospolita głowę, z pochylonemi barkami, szyja, podana naprzód rozchylonemi ustami, aby dać ujście urywkom splatanych bezładnie myśli, i umacniał się w śmiałem postanowieniu, które chciał przedsięwziąć, gdy tymczasem, tam za ścianą, o dziesięć kroków, pan jego wił się w boleściach, wyrywających mu z piersi rozpaczliwe okrzyki, niepomny już ani na skarby swoje ani na przyszłe rozkosze raju, lecz tylko na przerażające piekielne męczarnie.
Colbert powrócił do Mazariniego, skoro tylko chory odzyskał przytomność, i nakłonił go, aby podyktował mu akt darowizny treści następującej:
„Bliski stawienia się przed Bogiem, panem wszystkich ludzi, zanoszę prośbę do króla, który na ziemi był panem moim, o odebranie dóbr i majątku, których łaska jego mi udzieliła, a które rodzina moja z rozkoszą ujrzy przechodzące do rąk tak znakomitych.
Szczegółowy spis mienia mego znajdzie się za pierwszem wezwaniem Jego Królewskiej Mości, lub za ostatniem westchnieniem jego wiernego sługi.
Podpisał kardynał, ciężko wzdychając; Colbert zapieczętował kopertę i nie zwlekając zaniósł do Luwru, gdzie król od niedawna przebywał.
Następnie powrócił do swego mieszkania, zacierając ręce z przeświadczeniem dzielnego robotnika, któremu dzień nie upłynął daremnie.