w półtorej godziny, zatem jak się okazuje, nie oszukano mnie bynajmniej.
Królowa matka uśmiechnęła się ze źle tajoną zazdrością.
Fouquet pośpieszył zapobiec nieprzychylnemu wrażeniu, jakie na niej sprawił.
— Właśnie też, pani, konie podobne nie przystoją poddanym, lecz królom jedynie, królowie bowiem nigdy nie powinni nikomu w niczem ustępować.
Król podniósł głowę.
— Jednakże — przerwała mu Anna Austrjacka, — o ile wiem, pan królem nie jesteś, panie Fouquet?...
— Dlatego też konie oczekują tylko skinienia Jego Królewskiej Mości, aby przejść do stajen Luwru; i jeżeli zdobyłem się na śmiałość wypróbowania ich, to jedynie z obawy, aby nie ofiarować królowi czegoś, co nie jest rzeczywiście cudownem.
Twarz królewska krwią nabiegła.
— Wiesz przecie, panie Fouquet, — odezwała się królowa, — że na dworze francuskim niema zwyczaju, aby poddany ofiarowywał cokolwiek bądź swojemu królowi?...
Ludwik poruszył się niecierpliwie.
— Miałem nadzieję, pani — rzekł mocno wzruszony Fouquet — że miłość moja dla Jego Królewskiej Mości, nieustanne pragnienie przypodobania się jemu, posłużą za przeciwwagę tej zasadzie etykiety. Nie jest to zresztą podarkiem, z jakim ośmielam się wystąpić, lecz poprostu daniną, którą składam z pokorą.
— Dziękuję ci, panie Fouquet — rzekł z ugrzecznieniem król — chęci twoje przejmują mnie wdzięcznością, gdyż rzeczywiście lubię dobre konie; ale wiesz o tem, że wcale bogaty nie jestem, wiesz o tem lepiej, niż ktokolwiekbądź, jako mój minister skarbu. Nie mogę więc mieć tych koni, gdybym nawet chciał kupić tak kosztowny zaprzęg.
Fouquet rzucił wyniosłe spojrzenie królowej matce, która cieszyła się widocznie z fałszywej pozycji ministra, odrzekł:
— Przepych jest cnotą królów, Najjaśniejszy Panie; on czyni ich podobnymi Bogu. Król otaczający się blaskiem, żywi i dumą
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/183
Ta strona została uwierzytelniona.
— 183 —