Ludwik XIV-ty, aby twarzą nie zdradzić tego, co się działo w duszy jego, trzymał się uporczywie w granicach swoich apartamentów, gdzie jedna tylko jego matka dotrzymywała mu towarzystwa; im więcej czuł zbliżający się kres przymusu, w jakim żył dotąd, tem większy odgrywał spokój i cierpliwość, wchodząc sam w siebie, jak wszyscy ludzie silnego charakteru, mający pewne zamiary, tak, aby to wewnętrzne skupienie nadało mu siłę, gdy przyjdzie stanowcza chwila.
Ostatnie namaszczenie udzielone zostało kardynałowi w ścisłej tajemnicy, gdyż wierny nawyknieniu tajenia wszystkiego, teraz jeszcze walczył przeciw pozorom, przyjmował nawet w łóżku odwiedziny, jak człowiek przemijającem dotknięty cierpieniem.
Ludwik XIV-ty, trzymający się od dwóch dni zdala od kardynała, z okiem, wlepionem w akt darowizny, która tyle niepokoju nabawiała pierwszego ministra, nie miał pojęcia o stanie, w jakim znajdował się Mazarini.
Jako syn Ludwika XIII-go, wierny tradycjom ojcowskim, tak mało królem był dotąd, iż pomimo gorącego pragnienia objęcia rządów, pragnienie to łączył z rodzajem trwogi, nieodłącznej od wszystkiego, co jest nieznane.
Raz też powziąwszy postanowienie, którem nie podzielił się z nikim, umyślił zażądać rozmowy z Mazarinim.
Nieodstępująca kardynała Anna Austrjacka pierwsza usłyszała o zamiarze króla, i oznajmiła o tem umierającemu, na którym wieść ta wywarła silne wrażenie.
— Rad będę Jego Królewskiej Mości, rad niewymownie — zawołał, dając siedzącemu w nogach łóżka Colbertowi znak, który tenże zrozumiał wybornie. — Pani — mówił dalej Mazarini — może Wasza wysokość zechce łaskawie zapewnić osobiście króla o prawdzie słów moich?
Anna Austrjacka powstała; jej także było pilno dowiedzieć się czegoś stanowczego w sprawie czterdziestu miljonów. Gdy wyszła, Mazarini dźwignął się na łożu z najwyższym wysiłkiem i zwracając się do Colberta:
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/187
Ta strona została uwierzytelniona.
— 187 —