Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/198

Ta strona została uwierzytelniona.
—   198   —

— Czynił mi ten zaszczyt, Najjaśniejszy Panie.
— Dla mnie nic nigdy nie spełniałeś osobiście, jak sądzę?...
— Wybacz, Najjaśniejszy Panie; ja to miałem szczęście podać panu kardynałowi projekt oszczędności, która trzysta tysięcy franków rocznie przysparza do szkatuły Waszej Królewskiej Mości.
— Jakaż to oszczędność, mój panie?... — zapytał Ludwik XIV-ty.
— Wasza Królewska Mość wie, iż stu szwajcarów ma koronki srebrne po obu stronach wstęgi, jaką noszą?...
— Tak.
— Otóż, Najjaśniejszy Panie, ja podałem projekt, aby koronki te wyrabiano z fałszywego srebra; tego nie znać wcale, a sto tysięcy talarów stanowi wyżywienie całego pułku w ciągu jednego półrocza, lub cenę dziesięciu tysięcy dobrych muszkietów, albo wartość statku o dziesięciu działach, gotowego niezwłocznie wypłynąć na morze.
— To prawda — rzekł Ludwik XIV-ty, coraz baczniej przypatrując się tej osobistości — na honor, to bardzo właściwa oszczędność; zwłaszcza, iż śmiesznem jest nawet, aby te same koronki nosili żołnierze, co panowie.
— Szczęśliwym się czuje, otrzymując uznanie Waszej królewskiej mości.
— Czy ten jeden urząd przy panu kardynale piastowałeś?... — zapytał król.
— Mnie to zlecił Jego Eminencja, przejrzenie rachunków głównego nadzoru finansów, Najjaśniejszy Panie.
— A!... — wykrzyknął Ludwik XIV-ty; miał już zamiar odprawić Colberta, ale słowa te powstrzymały go — a!... to ty byłeś przez Jego Eminencje wyznaczony do kontrolowania pana Fouquet. I cóż było wynikiem tej kontroli?...
— Wiadomość, że jest deficyt, Najjaśniejszy Panie; lecz jeżeli Wasza Królewska Mość raczy mi pozwolić...
— Mów, panie Colbert.
— Winienem dać Waszej Królewskiej Mości niektóre objaśnienia.