Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.
—   199   —

— Zbyteczne, mój panie; kontrolowałeś rachunki, przedstaw mi ich wykaz.
— To będzie łatwe, Najjaśniejszy Panie.... Wszędzie pustki, nigdzie pieniędzy.
— Zastanów się, mój panie; ostro napadasz na rząd pana Fouqueta, który, jak mi mówiono, jest człowiekiem bardzo zdolnym.
Colbert sponsowiał i pobladł następnie, czuł bowiem, iż wchodzi w zapasy z człowiekiem, którego władza równoważyła prawie władzę tego, co przed chwilą wyzionął ducha.
— Tak, Najjaśniejszy Panie, to bardzo zdolny człowiek — powtórzył z ukłonem.
— Lecz, jeżeli pan Fouquet jest zdolnym człowiekiem, a pomimo to brak pieniędzy, czyjaż w tem wina?...
— Nie obwiniam nikogo, Najjaśniejszy Panie, tylko mówię, jak jest.
— To dobrze; zrób rachunki i przedstaw mi je. Mówisz, że jest deficyt?... Deficyt może być przemijającym; przychodzi kredyt i kapitały wracają.
— Nie, Najjaśniejszy Panie.
— Na rok bieżący może, rozumiem... ale na rok przyszły?...
— Najjaśniejszy Panie, rok przyszły tak samo jest zjedzony ze szczętem jak i bieżący.
— To rok po przyszłym będzie inny.
— Będzie taki sam, jak przyszły.
— Co ty mi prawisz, panie Colbert?...
— Mówię, że cztery lata naprzód już są obdłużone.
— Więc pożyczkę zaciągnięto.
— Nie jednę, lecz trzy, Najjaśniejszy Panie.
— To składać będziemy pieniądze z podatków.
— Niema sposobu, Najjaśniejszy Panie, i tak już naród jest ograbiony bez żadnej korzyści dla Waszej Królewskiej Mości.
Król się obruszył.
— Wytłomacz się jaśniej, panie Colbert.
— Niech Wasza Królewska Mość jasno wyraża myśl swoją i wypowie mi, czego sobie życzy, abym mu wytłumaczył.