Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.
—   205   —

Pod wieczór wydał rozporządzenie, aby wszystkie bramy Luwru zostały zamknięte, z wyjątkiem jednej, wychodzącej na bulwar.
W tem miejscu postawił na warcie dwustu Szwajcarów, którzy ani słowa po francusku nie umieli, z rozkazem, aby prócz wozów nic nie wpuszczali innego, a niczemu, ani nikomu wyjść nie pozwolili.
Punkt o jedenastej usłyszał turkot ciężkiego wozu pod sklepieniem, potem drugiego, następnie trzeciego.
Nareszcie brama zaskrzypiała głucho na zawiasach, aby zamknąć się za niemi.
Wkrótce ktoś zlekka poskrobał paznogciem we drzwi gabinetu.
Król sam poszedł otworzyć i zobaczył Colberta, którego pierwszem słowem było:
— Pieniądze są w piwnicy Waszej Królewskiej Mości.
Ludwik zszedł do piwnicy i osobiście obejrzał baryłki z pogatunkowanem zlotem i srebrem, które, za staraniem Colberta, czterech ludzi, do niego należących, zatoczyło pod sklepienie, od którego klucz jeszcze tego rana król wręczył mu.
Po skończeniu tego przeglądu, Ludwik XIV-ty powrócił do siebie, a za nim Colbert, którego sztywności i chłodu nie ogrzał najmniejszy choćby promyk osobistego zadowolenia.
— Panie — odezwał się do niego król — co chcesz, abym ci dał w nagrodę za przywiązanie i prawość twoją.
— Nic zgoła, Najjaśniejszy Panie.
— Jakto, nic? nawet sposobności służenia mi?
— Niemniejbym ci służył, Najjaśniejszy Panie, choćbyś mi żadnej sposobności nie dał ku temu. Niepodobieństwem jest dla mnie przestać być najwierniejszym sługą królewskim.
— Zostaniesz intendentem skarbu, panie Colbert.
— Wszak jest nadintendent, Najjaśniejszy Panie.
— Właśnie.
— Najjaśniejszy Panie, nadintendent jest najpotężniejszym człowiekiem w królestwie.