Dnia tego, w którym przybył, Athos, wracając z Palais-Royal, jak już mówiliśmy, udał się prosto do swego mieszkania przy ulicy Świętego Honorjusza. Zastał tam wicehrabiego de Bragelonne, który go oczekiwał w gabinecie, gawędząc z Grimaudem. Niełatwą było rzeczą wciągnąć starego sługę do rozmowy; dwóch tylko ludzi posiadało tę sztukę; mianowicie Athos i d‘Artagnan.
Pierwszemu udawało się to dlatego, że sam Grimaud usiłował nieraz wyciągnąć go na słowo, d‘Artagnan zaś wprost przeciwnie, umiał je z niego wydobyć.
Raul zajęty był właśnie słuchaniem opowiadania o podróży do Angji, z czego Grimaud wywiązywał się szczegółowo z pomocą pewnej liczby gestów, posiłkując się słowami w liczbie ośmiu najwyżej.
Nasamprzód więc zrobił ręką ruch falisty, dla oznaczenia, że jego pan wraz z nim przebył morze.
— Czy to było w celu jakiej wyprawy? — zapytał Raul.
Grimaud, pochyliwszy głowę, odpowiedział:
— Tak.
— Która niebezpieczeństwem groziła hrabiemu?... — badał Raul.
Grimaud lekko wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć:
— Nienazbyt wiele, ani też za mało.