Grimauda, następnie zasiadł w fotelu, a Raul pozostał przed nim, stojąc.
— W każdym razie — ciągnął dalej Raul, — podróż twoja, panie, była jakąś wyprawą... w której groziły ci stal i ogień.
— Nie mówmy już o tem, wicehrabio, — łagodnie odezwał się Athos — wyjechałem nagle, to prawda; lecz służba króla Karola II-go tego wymagała. Wdzięczny ci jestem, że niepokoisz się o mnie, i wiem, iż zawsze mogę na ciebie liczyć... Czy nie zbywało ci na czem w mojej nieobecności, wicehrabio?...
— Nie, panie, dziękuję ci.
— Rozkazałem Blaisoisowi, aby wyliczył ci, w razie potrzeby, sto pistołów.
— Nie widziałem się z nim, panie.
— Obchodziłeś się więc bez pieniędzy?..
— Miałem jeszcze trzydzieści pistołów ze sprzedaży koni po ostatniej wojnie mojej, a książę pan był tyle łaskaw dozwolić mi wygrać w grze swojej dwieście pistolów, trzy miesiące temu.
— Ty grywasz?... Nie lubię tego, Raulu.
— Nigdy nie grywam, panie; tylko książę pan rozkazał mi grać za siebie w Chantilly... pewnego wieczora, gdy kurjer przybył od króla, — byłem posłuszny; wygraną kazał mi książę pan wziąć dla siebie.
— Czy to taki zwyczaj domowy, Raulu?... — zagadnął, brwi marszcząc, Athos.
— Tak, panie... książę pan każdego tygodnia, dla tej lub owej przyczyny daje zysk podobny jednemu ze swojej szlachty. Jest ich pięćdziesięciu u Jego książęcej mości; tym razem kolej padła na mnie.
— Dobrze!... Jeździłeś więc do Hiszpanji?...
— Tak, panie! piękną i mocno zajmującą podróż odbyłem.
— Już miesiąc temu powróciłeś?...
— Tak, panie.
— A od tego czasu?...
— Od tego czasu...
— Coś robił?...
— Pełniłem służbę moją, panie.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/212
Ta strona została uwierzytelniona.
— 212 —