— Jakże dobry jesteś, panie — rzekł — zezwolenie to radością mnie przejmuje, lecz z niego nie skorzystam.
— Jakto?... więc teraz nie zgadzasz się na nie?...
— Tak, panie.
— Nie okażę ci najmniejszego niezadowolenia z tego powodu, Raulu.
— Lecz w głębi serca masz coś przeciw temu małżeństwu: nie z twego ono wyboru.
— To prawda.
— To wystarcza, abym nie upierał się przy niem... poczekam.
— Zastanów się, Raulu!... smutne jest to, coś powiedział.
— Wiem o tem, panie; ale mówię, że poczekam.
— Na co?... bym umarł?... — powiedział mocno wzruszony Athos.
— O!... panie!... — zawołał ze łzami w głosie Raul — czyż podobna, abyś mi tak serce rozdzierał, mnie, który nie dałem ci powodu do skargi.
— Drogie dziecię moje, to prawda — wyszeptał Athos, zaciskając wargi, aby zdławić w sobie wzruszenie, nad którem nie był już w stanie zapanować. — Nie, ja zasmucać cię nie chcę już więcej; ale nie pojmuję, na co masz czekać... Czyżby na to, aż kochać przestaniesz?...
— A!... nie... nie, panie; poczekam, aż zmienisz swe zdanie.
— Ja chcę tylko zrobić próbę, Raulu, chcę się przekonać, czy panna de La Valliere będzie czekała, tak jak ty.
— Mam nadzieję.
— Lecz strzeż się, Raulu!... gdyby nie chciała czekać?... O!... ty taki młody, ufny i prawy jesteś... Kobiety są zmienne.
— Nigdy mi, panie, źle nie mówiłeś o nich, nie miałeś nigdy powodu narzekać na nie; czemuż więc czynisz im zarzuty, gdy mowa o pannie de La Valliere?...
— To prawda — rzekł Athos, spuszczając oczy — nie mówiłem ci nigdy nic złego o kobietach; nigdy nie miałem powodu skarżyć się na nie, panna de La Valliere nigdy nie dała powodu do najmniejszego choćby podejrzenia; lecz, gdy ktoś przewi-
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/215
Ta strona została uwierzytelniona.
— 215 —