Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.
—   222   —

— Powiedziałem tak, bo on istotnie do mnie należy... kupiłem go.
— A!... — wykrzyknął na to Raul.
— Świetny interes, mój drogi Raulu, świetny interes!... Za ten dom zapłaciłem trzydzieści tysięcy liwrów z ogrodem, przytykającym do ulicy Mortellerie; winiarnie wraz z pierwszem piętrem wynajmuje się za tysiąc liwrów: strych, a raczej drugie piętro, za pięćset.
— To bardzo dobrze!
— Rozumie się.
— Pięćset liwrów za strych!... ależ tam niema mieszkań.
— Tak, nikt tam nie mieszka; ale jak widzisz, dwa okna z tego strychu wychodzą na plac.
— Widzę, panie.
— Otóż, za każdym razem, gdy kogo szarpią kołem, wieszają, ćwiartują, lub palą, dwa te okna wynajmuje się w cenie do dwudziestu pistoletów.
— O!... — ze zgrozą wykrzyknął Raul.
— To wstrętne, nieprawdaż?... — rzekł d‘Artagnan.
— O!... powtórzył Raul.
— Wstrętne to jest, lecz uświęcone zwyczajem... Ci gapie, paryżanie są czasem prawdziwymi ludożercami.
— Nie pojmuję tego, jak ludzie, chrześcijanie, mogą się puszczać na podobne spekulacje.
— To prawda.
— Co do mnie — ciągnął dalej d‘Artagnan — gdybym mieszkał w tym domu, to w dniu egzekucji wszystkie otworybym pozasłaniał, aż do dziurek od klucza, lecz ja tutaj nie mieszkam.
— I za pięćset liwrów wynajmujesz, panie, ten strych?
— Zdziczałemu karczmarzowi, który od siebie go odnajmuje... Zatem, jak mówiłem, tysiąc pięćset liwrów.
— Procent zwyczajny — rzekł Raul — pięć od sta.
— Co do grosza. Pozostaje mi jeszcze korpus domu od tyłu: składy, mieszkania i piwnice, co zimę wodą zalane, co czyni dwieście liwrów; przytem bardzo piękny ogród, dobrze za-