Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.
—   23   —

— O!... niema już w tem żadnej tajemnicy. Król, jadąc do Poitiers, zatrzyma się w Blois, gdyż chce odwiedzić Jego królewska wysokość stryja swego.
— Król tutaj?... — zawołała Motalais, uderzając rekami. — Ujrzymy dwór!... Pojmujesz ty to, Ludwiko?... Dwór!... prawdziwy dwór paryski!... Mój Boże!... ale kiedy?... kiedy?...
— Być może, dziś wieczorem, a najdalej jutro zrana.
— I panny Mancini tu będą?
— Nie, napewno nie!...
— Ależ powiadają, że król nawet na chwilę nie może się wyrzec towarzystwa panny Marji.
— Będzie się musiał wyrzec... Pan kardynał tego chce... Wygnał swoją siostrzenicę do Brouage.
— On?.. hipokryta!..
— Ba.. — szepnęła Ludwika, przykładając palec do różowych ust.
— Psst... przecież tu mnie nikt słyczeć nie może... Mowię, że stary Mazarino Mazarini jest hipokrytą... aż ginie z chęci ujrzenia swej siostrzenicy na tronie francuskim.
— Ależ przeciwnie... Pan kardynał pragnie koniecznie, aby Jego królewska mość poślubił infantkę Marję-Teresę... To już dawny jego projekt.
Montalais spojrzała w oczy Raulowi.
— I pan wierzysz w te bajki?.. pan? paryżanin!.. no, to my tu, w Blois, jesteśmy dowcipniejsi.
— Jeżeli król przejeżdża przez Poitiers, udając się do Hiszpanji, jeżeli warunki kontraktu ślubnego już zostały ułożone pomiędzy don Ludwikiem de Haro i Jego Eminencją, więc chyba pani zgodzisz się, iż nie są to igraszki dziecinne.
— Tak... ale król jest królem, przypuszczam...
— Bez wątpienia, ale kardynał jest kardynałem.
— To chyba król nie jest mężczyzną... albo może nie kocha Marji Mancini?..
— Uwielbia ją!..
— A wiec ją poślubi... będziemy mieli wojnę z Hiszpanją, pan Mazarini wyda parę miljonów, które sobie uciułał, nasza