Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.
—   239   —

przystoi na dobrego sługę. Pokaż twój list do brata mego, Karola II-go.
D‘Artagnan nadstawił ucha.
— Chwilkę, panie — niedbale odezwał się do Gaskończyka Ludwik — muszę wyprawić do Londynu przyzwolenie na małżeństwo mojego brata, księcia Orleańskiego, z lady Henryką Stuart.
— Zdaje mi się, że jestem pobity — mruknął d‘Artagnan, gdy Ludwik kładł na liście podpis i odprawiał pana de Lyonne — lecz przyznaję, na honor, że im bardziej zostanę pobitym, tem bardziej będę zadowolonym.
Król przeprowadził oczami pana de Lyonne, dopóki drzwi się nie zamknęły; kilka kroków nawet postąpił, jakby chciał za nim podążyć. Zatrzymał się jednak, stanął i po chwili namysłu zbliżył się do muszkietera.
— A teraz, panie — rzekł do niego — zakończmy już raz tę sprawę. Onego czasu w Blois powiedziałeś mi, że wcale nie byłeś bogaty?
— Teraz nim jestem, Najjaśniejszy Panie.
— Tak, lecz mnie to nie obchodzi; masz swoje pieniądze, a nie moje, bo nie ode mnie zależne.
— Niezupełnie rozumiem, co Wasza Królewska Mość mówi.
— Kiedy tak, to mów lepiej sam, otwarcie. Czy dosyć ci będzie dwadzieścia tysięcy liwrów rocznie stałego dochodu?
— Ależ, Najjaśniejszy Panie... — rzekł d‘Artagnan, robiąc wielkie oczy.
— Czy zadowolisz się czterema końmi z utrzymaniem i obrokiem, i naddatkiem sumy, jakiej sam zażądasz, stosownie do okoliczności i potrzeb; czy też przekładasz cyfrę stałą, wynoszącą naprzykład, czterdzieści tysięcy liwrów. Odpowiedz mi?
— Najjaśniejszy Panie, Wasza Królewska Mość...
— Tak... zdziwiony jesteś, to bardzo słuszne, spodziewałem się tego; odpowiadaj, słucham, albo pomyślę, iż nie masz już owej szybkości sądu, który zawsze tak ceniłem w tobie
— Nie ulega wątpliwości, Najjaśniejszy Panie, że piękna to suma dwadzieścia tysięcy liwrów rocznie, ale...