Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/249

Ta strona została uwierzytelniona.
—   249   —

— Tak — wyszeptała margrabina; — tak, to ja, panie...
— Margrabino, najdroższa margrabino, — dodał Fouquet, gotów paść przed nią na kolana; — a!.. powiedz przez Boga żywego, jak się tu dostałaś?.. A ja ci czekać kazałem!..
— Czy nie słyszałeś wezwania?..
— Ależ, słyszałem doskonale, lecz przyjść nie mogłem. Czyż podobna było przypuścić, że to pani, znając twoją dla mnie surowość... po tylu odmowach?.. Gdybym był przeczuł szczęście, jakie mnie oczekiwało, wierz mi, margrabino, rzuciłbym wszystko i przybiegł upaść do nóżek twoich, jak to w tej chwili robię...
Margrabina obejrzała się dokoła.
— Co tu tajemnic, co ostrożności, — mówiła z goryczą, — jak znać, że pragniesz miłostki twoje ukryć przed światem.
— Margrabino, błagam, nie czyń mi wymówek.
— Wymówki?.. czyż mam do nich prawo?..
— Nie, na moje nieszczęście; lecz powiedz mi, pani, którą kocham od roku bez wzajemności i nadziei...
— Mylisz się, panie; bez nadziei, to prawda, lecz nie bez wzajemności.
— O!.. dla mnie w miłości jest tylko jeden dowód, a tego czekam od dawna napróżno...
— Przynoszę go panu obecnie.
Fouquet chciał wziąć w objęcia margrabinę, lecz ona odepchnęła go lekko.
— Czyż zawsze mylnie będziesz pan tłomaczył moje postępowanie, i wzbraniał mi jedynej rzeczy, jaką ci mogę i chcę ofiarować, a tem jest poświęcenie?...
— Zatem, nie kochasz mnie pani; poświęcenie jest tylko cnotą a miłość namiętnością!..
— Posłuchaj, błagam cię... i zrozum, że nie przyszłabym tutaj bez bardzo ważnego powodu.
— Co mnie obchodzą wszystkie na świecie powody, kiedy mam szczęście mieć panią u siebie, mówić z nią, patrzeć w jej cudne oczy!..