— Cierpliwości, miłościwy panie, mówisz tak, bo nie wiesz jeszcze, do czego zdolnym jest Colbert.... Przypatrz mu się dobrze, staraj się go poznać; ten ponury rachmistrz, prowadzący dzieło swe w ukryciu, ukaże się jak meteor; nie spodziejesz się nawet, jak spadnie, zaćmi cię i zabije...
— O! Gourville, tego już zanadto, — odparł Fouquet z uśmiechem; — pozwól, mój przyjacielu, że tak łatwo się nie przerażę. Pan Colbert meteorem!... on, on, pokaż mi dowody, a nie gołe słowa... Cóż on takiego zrobił?...
— Rozkazał katowi paryskiemu przygotować dwie szubienice — odparł Gourville spokojnie.
Fouquet podniósł głowę, oczy mu zabłysły.
— Czy pewnym jesteś tego, co mówisz?... — wykrzyknął.
— Oto dowód, proszę pana.
Gourville podał ministrowi rozkaz, który odpisał dla niego jeden z sekretarzy ratuszowych, oddany Fouquetowi.
— Tak, to prawda, — mruczał minister, — rusztowanie wznosi się... lecz król nie podpisał, Gourvillu... król nie podpisze...
— Będę wiedział niebawem, — rzekł Gourville.
— Jakim sposobem?...
— Jeżeli król podpisał, dziś wieczorem przyślą szubienicę do ratusza, aby do jutra ustawić...
— Ależ nie, nie, — zawołał raz jeszcze Fouquet — mylisz się i mnie w błąd wprowadzasz; przedwczoraj rano był u mnie Lyodot; przed trzema dniami biedny d‘Emerys przysłał właśnie transport wina syrakuskiego.
— Czegóż to dowodzi?... — odpowiedział Gourville — chyba tego, że nowy sąd zebrał się potajemnie, rozbierał motywy w nieobecności oskarżonych i że cała procedura była gotowa, gdy ich aresztowano.
— Więc zaaresztowani?...
— A jakże....
— Gdzie?... kiedy?... jak ich aresztowano?...
— Lyodota wczoraj przed świtem; d‘Emerysa onegdaj wieczorem, gdy powracał od swojej kochanki; nikt uwagi nie zwrócił na ich zniknięcie, lecz naraz Colbert zdjął maskę i kazał
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/259
Ta strona została uwierzytelniona.
— 259 —