Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.
—   30   —

— Tak jest, panie hrabio... Widziałem Jej wysokość księżnę panią.
— Bardzo pięknie... ale nie o niej myślałem.
Raul poczerwieniał mocno i nie odpowiedział wcale.
— Nie słyszysz mnie, jak się zdaje, wicehrabio — dodał hrabia de la Fere, nie kładąc większego nacisku na słowa, lecz dodając wyrazom siły spojrzeniem nieco surowszem.
— Owszem... słyszę, panie hrabio — odrzekł Raul — a jeżeli zawahałem się z odpowiedzią, to bynajmniej nie dlatego, abym chciał kłamać.
— Wiem, że nie kłamiesz nigdy, i jestem zdziwiony, iż tyle czasu potrzebujesz na wypowiedzenie „tak“ lub „nie“.
— Nie chciałem odpowiedzieć ci, panie hrabio, odrazu, gdyż, jak sądzę, źle przyjąłbyś pierwsze moje wyrazy; nie spodoba, ci się bezwątpienia, iż widziałem...
— Pannę de la Valliere, czy tak?..
— O niej myślałeś, panie hrabio, wiem dobrze — rzekł Raul z niewysłowioną słodyczą.
— I pytałem, czy ją widziałeś?...
— Panie hrabio, nie wiedziałem, wchodząc do zamku, iż spotkam tam pannę de la Valliere. Po spełnieniu mojego posłannictwa już miałem wsiąść na koń i przyjechać tutaj, gdy przypadek zrządził, iż znalazłem się wobec niej. Złożyłem jej moje uszanowanie.
— Cóż to za przypadek?...
— Panna de Montalais, panie hrabio.
— Panna de Montalais?... kto to taki?...
— Młoda panienka, którą ujrzałem poraz pierwszy w życiu. Jest panną honorową na dworze księżnej pani.
— Wicehrabio, nie chcę przedłużać tej rozmowy, która i tak już trwa zadługo. Poleciłem ci, abyś unikał panny de la Valliere, i nie spotykał się z nią bez mojego upoważnienia. Przypominam dawniejsze moje polecenie. Pannie de la Valliere nie mam nic do zarzucenia, Bóg mi świadkiem. Zamiary jednak moje na przyszłość wymagają, abyś nie uczęszczał do jej domu.