Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/309

Ta strona została uwierzytelniona.
—   309   —

— Dobrześ się sprawił, nie potrzebujemy nic więcej wiedzieć — rzekł opat, coraz bardziej przybity na myśl, co powie bratu, gdy zostaną sami.
— Czyś pan zapłacony?... — zapytał Gourville.
— Dostałem coś na zadatek, proszę pana — odpowiedział Denicamp.
— Oto dwadzieścia pistolów, weź pan, i pamiętaj bronić zawsze, jak było teraz, prawdziwych interesów króla.
— Tak, panie, nie zapomnę, — rzekł Denicamp z ukłonem, chowając pieniądze do kieszeni.
Poczem opuścił pokój. Zaledwie wyszedł, gdy Fouquet, dotąd nieruchomy, posunął się szybko i stanął pomiędzy opatem i Gourvillem.
Oba mieli zamiar razem się odezwać.
— Nie chcę tłomaczenia!... — powiedział — nie obwiniam nikogo. Gdybym nie był fałszywym przyjacielem, nie powierzyłbym nikomu obrony Lyodota i d‘Emerysa. Ja sam jestem winien, mnie zatem należą się wymówki... Odejdź, opacie, zostaw mnie samego.
— A jednak, bracie, — odparł opat — nie przeszkodzisz mi odnaleźć nędznika, zostającego w usługach Colberta, który zniszczył plan, tak dobrze przez nas osnuty; przyznaję bowiem, że dobrze jest kochać mocno przyjaciół swoich, lecz przypuszczam także, iż źle jest nie ścigać zawzięcie wrogów.
— Dosyć tego, opacie, odejdź już, i proszę siedź cicho, dopóki cię nie przywołam; zdaje mi się, iż potrzebujesz teraz być bardzo spokojnym i przezornym. Miałeś straszny przykład dzisiaj. Zabraniam wszelkich kroków zaczepnych.
— Żaden rozkaz na świecie — mruczał opat — nie przeszkodzi mi pomścić wstydu, zadanego mojej rodzinie.
— A ja!... — krzyknął Fouquet takim głosem, iż czuć było, że niema na to odpowiedzi — jeżeli najmniejszy krok uczynisz przeciw mojej woli, każę cię wpakować do Bastylji, zanim będziesz miał czas opamiętać się... Stosuj swe czyności do tego, co słyszysz, opacie.
Opat skłonił się czerwony i pomięszany.