Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/318

Ta strona została uwierzytelniona.
—   318   —

— O!... rzekł muszkieter niedbale, — zanadto jestem przyzwyczajony do tego, aby miało to na mnie robić wrażenie.
— Czemuż mam zawdzięczać zaszczyt pańskich odwiedzin?
— Najprostsza rzecz w świecie: rozkaz królewski.
— A!... — rzekł Colbert, odzyskując pewność siebie, ponieważ zobaczył, że d‘Artagnan wyjmuje papier z kieszeni — zapewne z żądaniem pieniędzy?
— Tak właśnie, panie intendencie.
— Chciej pan zaczekać, proszę cię: w tej chwili zajęty jestem raportem dowódcy straży.
D‘Artagnan wykręcił się impertynencko, potem stanął wprost Colberta i oddał ukłon, jakiegoby mu arlekin pozazdrościł; następnie powtórzył ruch pierwszy i zmierzał ku drzwiom krokiem elastycznym.
Colbert nie mógł pojąć takiego zuchwalstwa i lekceważenia, przyzwyczajony był bowiem, że panowie wojskowi tak zawsze potrzebowali pieniędzy, iż gdy przyszli po pensje, choćby im nogi wrosły w marmur posadzki, stali i czekali cierpliwie.
Czyżby d‘Artagnan poszedł stąd prosto do króla?.. miałżeby skarżyć się na złe przyjęcie, lub opowiedzieć o dokonanych czynach?... Było nad czem pomyśleć...
W każdym razie złą wybrał chwilę do odprawienia z niczem d‘Artagnana, czy to przychodził on z polecenia monarchy, czy z własnego natchnienia. Za wiele zasług położył waleczny muszkieter i zanadto świeże były te zasługi, aby mogły zostać puszczone w niepamięć.
To też Colbert osądził, iż stosowniej uczyni, gdy spuści z tonu i przywoła napowrót d‘Artagnana.
— Hola!... panie d‘Artagnanie — zawołał — jakto!.. w taki sposób ze mną się rozstajesz?...
— Czemu nie?... — rzekł spokojnie; — nie mamy już sobie nic do powiedzenia, wszak prawda?...
— Masz pan przecie odebrać pieniądze, ponieważ posiadasz polecenie królewskie na wypłatę.
— Ja, wcale nie, kochany panie Colbert.
— Masz podobno kwit?... Tak samo, jak pan oddajesz szpadę