Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/319

Ta strona została uwierzytelniona.
—   319   —

swoją na usługi monarchy, gdy tego od ciebie zażąda, tak ja też wypłacam, za okazaniem mi rozkazu królewskiego. Proszę mi go pokazać...
— Niema potrzeby, kochany panie Colbert, — rzekł d‘Artagnan, rad w duszy, że pomieszał szyki Colbertowi; — ten czek już zapłacony.
— Zapłacony!... — przez kogo?...
— Przez pana ministra skarbu.
Colbert zbladł widocznie.
— Proszę się wytłomaczyć — odezwał się stłumionym głosem — jeżeliś pan odebrał należność, pocóż mi kwit pokazujesz?...
— W następstwie rozkazu królewskiego, o jakim przed chwilą tak szeroko rozprawiałeś, kochany panie Colbert; król polecił mi, abym odebrał czwartą cześć pensji, którą mi łaskawie wyznaczył.
— Ode mnie?... rzekł Colbert.
— Niekoniecznie. Oto są słowa królewskie: „Udaj się do pana Fouquet; może minister skarbu nie będzie miał pieniędzy, wtedy idź do Colberta“.
Rozjaśniła się na chwilę twarz Colberta; taką już miał nieszczęśliwą fizjognomję, jak niebo przed burzą, to jasna, to zachmurzoną, stosownie do tego, czy błyskawica zajaśniała, czy obłok ją zasłonił.
— Więc... pan minister skarbu posiadał pieniądze?... — zapytał.
— Naturalnie, i to dużo pieniędzy — odrzekł d‘Artagnan; — a najlepszym tego dowodem, iż zamiast dać mi pięć tysięcy liwrów, jako czwartą część rocznej pensji...
— Czwartą część!... pięć tysięcy!... — zawołał Colbert, zdziwiony równie jak i Fouquet wielkością sumy, przeznaczonej na opłacenie służby żołnierza — to znaczy, że pan pobierasz dwadzieścia tysięcy pensji?...
— Rzeczywiście panie Colbert, do licha!... rachujesz pan, jak Pitagores; tak, tak, dwadzieścia tysięcy.
— Dziesięć razy tyle, ile wynosi pensja intendenta skarbu;