Już może po raz pięćdziesiąty, od czasu jakeśmy go poznali, mąż ten z sercem żelaznem i członkami ze stali, opuszczał dom, przyjaciół, wszystko wreszcie, i szedł szukać szczęścia i śmierci. Pierwsza, śmierć, jak gdyby się go obawiała, bo ciągle go unikała; drugie, szczęście, od miesiąca dopiero zdawało się być z nim w przymierzu.
Pogarda bogactw, która nasz Gaskończyk przez pierwsze trzydzieści pięć lat swego życia wyznawał, długo była przez niego uważana za pierwszy artykuł kodeksu męstwa.
Artykuł I-szy, podług niego, brzmiał:
Jesteśmy mężni, bo nie mamy nic.
Nie mamy nic, ponieważ gardzimy bogactwy.
Temi przeto zasadami, jak mówiliśmy, rządził się d‘Artagnan przez trzydzieści pięć pierwszych lat swego życia, ponieważ zaś teraz został bogatym, musiał sam siebie zapytać, czy pomimo swego bogactwa, nie przestał być mężnym.
Dla każdego innego prócz d‘Artagnana świeży wypadek na placu Greve służyłby za dostateczna odpowiedź; ale d‘Artagnan był rzeczywiście tak mężnym, że nie wahał się pytać swego sumienia, czy to męstwo było rzetelne.
I na to pytanie odpowiedział sobie:
— Zdaje mi się, że dość żwawo wywijałem szpadą i dość dzielnie nacierałem na placu Greve, nie mam zatem powodu wątpić o mojem męstwie.