szył w świat. Trzeba jednakże przyznać, że od chwili, jak się usadowił na tem nowonabytem bydlęciu zupełnie zmienił swą postać; nie był to już pan d‘Artagnan lecz jakiś poczciwiec w żupanie koloru stalowego i spodniach ciemno-bronzowych, a ubiór ten przypominał nawpół duchownego, nawpół świeckiego człowieka, najbardziej zaś czyniło go podobnym do duchownej postaci to, że włożył na głwę wytarta aksamitna piuskę, a na wierzch jej wielki czarny kapelusz; zamiast szpady zawiesił sznurkiem na ramieniu tęgi kij, lecz na wszelki nieprzewidziany wypadek ukrył pod płaszczem sztylet, doskonała klingę, dziesięć cali długa. Szkapa, kupiona w Chateaubriand, zupełnie odpowiadała przebraniu.
Po drodze podróżny nasz zbierał wieści, przeglądał okolice i szukał pozoru, pod jakim miał udać się do Belle-Isle-en-mer, bez ściągania na siebie podejrzeń. Tym sposobem mógł on przekonać się o ważności miejsca, w miarę jak zbliżał się do niego.
W tym odległym kraju, w tem dawnem księstwie Bretanji, które nie było francuskiem i które dziś jeszcze niem nie jest, lud nie znał bynajmniej króla Francji. I nietylko, że go nie znał, ale nawet znać go wcale nie chciał.
Jedna tylko okoliczność dawała jego mieszkańcom jakieś mętne wyobrażenie o polityce, mianowicie, że dawni książęta nie rządzili, i że w miejsce księcia dziedzicznego, panowie rządzili samowładnie po swoich dziedzictwach. A nad tymi panami był Bóg, o którym nigdy nie zapomniano w Bretanji. Pomiędzy udzielnymi panami zamków, najbogatszym, a nadewszystko najpopularniejszym był pan Fouquet, właściciel Belle-Isle.
W całej okolicy, nawet tam skąd widać było zaledwie ową tajemniczą wyspę, opowiadano o niej legendy.
Wyspa ta nie od dziś była sławna; nazwisko jej odnosiło się do dawnej starożytności, kiedy ją nazywano Kalonese, ód dwóch wyrazów greckich, znaczących piękna wyspa.
Tym to sposobem, przed ośmiuset laty, w innym języku miała ona tę samą co dziś nazwę.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/329
Ta strona została uwierzytelniona.
— 329 —