Owa posiadłość pana nadintendenta zdawała się nie mieć nic wspólnego z resztą kraju, gdyż oprócz swego położenia, które ją czyniło już niezawisłą w morskiej samotności, wyglądała nadto jak wspaniały okręt niezmiernego rozmiaru, gardzący portem i zarzucający dumnie kotwice wśród oceanu.
D‘Artagnan dowiedział się o tem wszystkiem, nie okazawszy najmniejszego zdziwienia; dowiedział się również, że, aby zebrać najpewniejsze wiadomości, wypadało udać się do la Roche-Bernard, miasteczka dość znanego przy ujściu rzeki Vilaine.
Myślał, że może tam będzie mógł dostać się na statek.
Gdyby to się nie udało, miał zamiar przebyć bagna solne i udać się do Guerande, albo do Croisie, i tam oczekiwać sposobnej pory dla przeprawienia się na Belle-Isle.
Zamierzył przeto zjeść na wieczerzę cyrankę i placek w hotelu w Roche-Bernard, i kazał przynieść z piwnicy butelkę jabłecznika dla oblania tych potraw bretańskich, jabłecznika, który, przytknąwszy do ust, poznać było można, że jeszcze bardziej od potraw był napojem rodzinnym Bretanji.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/330
Ta strona została uwierzytelniona.
— 330 —