Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/338

Ta strona została uwierzytelniona.
—   338   —

I znowu nalał szklankę wina swemu gościowi. Pan Jupenet uśmiechnął się triumfująco, jako człowiek, który ma na wszystko odpowiedź, poczem wyjął z drugiej kieszeni małą linje metalową, składającą się z dwóch części równo od siebie odległych, pomiędzy któremi ułożył szczelnie litery, przytrzymując je wielkim palcem.
— A jakże się nazywa ta mała linja?... — zapytał d‘Artagnan — bo każda rzecz musi mieć swą nazwę.
— Nazywa się winkelak do składania liter — odrzekł Jupenet.
— To, jak widzę, nie omyliłem się, mówiąc, że pan masz całą drukarnię w kieszeni — zawołał d‘Artagnan, śmiejąc się z udaną dobrodusznością, którą poeta wziął za zupełnie naturalną.
— Nie — odrzekł tenże — lecz jestem leniwy do pisania i kiedy ułożę jeden wiersz w głowie, zaraz go składam do druku, i tym sposobem skracam sobie pracę.
— Do szatana — pomyślał sobie d‘Artagnan — trzeba koniecznie tę rzecz wyświetlić.
Wstał od stołu, zeszedł na dół, pobiegł do szopy, pod którą stał wózek, końcem sztyletu popróbował, co mieścił się w pakach, i przekonał się, że były one pełne takich samych liter, jakie poeta miał w kieszeni.
— Dobrze!... — rzekł do siebie d‘Artagnan — nie wiem jeszcze, czy pan Fouquet chce obwarować Belle-Isle, ale, jak widzę, już ją zaopatruje w zapasy duchowe.
I, zadowolony z tego odkrycia, wrócił i zasiadł do stołu.
Jakkolwiek d‘Artagnan dowiedział się już, czego mu było potrzeba, jednak nie opuszczał swego towarzysza aż do chwili, kiedy usłyszano w przyległym pokoju krzątanie się do podróży.
Poeta wstał natychmiast i kazał zaprzęgać.
Wózek czekał nań już przed bramą, zaś drugi podróżny wraz z lokajem wsiedli na konie.
D‘Artagnan odprowadził Jupeneta aż do portu i pomógł mu dostać się z koniem i wózkiem na statek, na którym umieścił