Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/345

Ta strona została uwierzytelniona.
—   345   —

— A!... — rzekł d‘Artagnan — prawda, że musi to być piękne, ale czy wiecie, że na zamku pana Fouquet w Vaux jest sto wież.
Bretończyk podniósł głowę z głębokim podziwem, lecz nie był przekonany.
— Sto wież!... — podchwycił — a jednak Belle-Isle jest piękniejsza. Czy chcesz pan widzieć Belle-Isle?
— Alboż to można?... — zapytał pan Agnan.
— Można, za zezwoleniem gubernatora.
— Tak, ale ja nie znam gubernatora.
— Skoro pan znasz pana Fouqueta to dość panu będzie powiedzieć swoje nazwisko.
— Ależ, moi przyjaciele! nie bierzcie mnie za osobę znakomitą; ja nie jestem nawet szlachcicem.
— Wszyscy jeżdżą do Belle-Isle — ciągnął dalej rybak mocnym i czystym akcentem — byleby tylko nie chcieli szkodzić wyspie albo jej panu.
Muszkieter lekko wzdrygnął się:
— Gdybym się nie obawiał — rzekł — słabości morskiej.
— Na tej tu łodzi!... — zawołał rybak, wskazując dumnie swoją piękną łódź z okrągłym grzbietem.
— No, usłucham was i pojadę zobaczyć Belle-Isle, ale tylko zdaleka, bo do niej pewno mnie nie wpuszczą.
— Nas wpuszczają.
— Was, a to poco?
— Jakto poco?... Przecież sprzedajemy ryby korsarzom.
— Co, korsarzom, powiadasz?
— A tak, bo trzeba panu wiedzieć, że pan Fouquet każe budować dwa okręty korsarskie na ściganie Holendrów i Anglików, i że my dowozimy ryby dla osad tych okrętów.
— No, no — pomyślał d‘Artagnan — coraz to lepiej; drukarnia, bastjony i okręty korsarskie! To widzę nasz pan Fouquet nie jest pospolitym nieprzyjacielem, jak mi się to zrazu zdawało. Rzecz warta bliższego rozpatrzenia.
— Wyjeżdżamy punkt o wpół do szóstej — zapowiedział z powagą rybak.