Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ VII.
PARRY.

Wkrótce do pokoju nieznajomego znów zapukał Cropol. Zbliżył się do swego gościa i tajemniczo szepnął mu do ucha:
— Diament został oszacowany.
— Tak?.. a więc...
— A wiec... proszę pana, jubiler Jego wysokości księcia pana daje zań dwieście osiemdziesiąt pistolów.
— Masz je pan?..
— Uważałem za stosowne zgodzić się na te cenę; chociaż postawiłem warunek, że, gdyby pan chciał djament swój odebrać, w razie otrzymania pieniędzy z majątków swoich...
— To zbyteczne... powiedziałem, żebyś go pan sprzedał.
— W takim razie stało się to, czego pan żąda... nie sprzedawszy ostatecznie, wziąłem ofiarowana sumę.
— Niechaj pan sobie potrąci, co się panu należy.
— Ha!.. jeśli pan koniecznie chce tego...
Na smutnych ustach szlachcica zjawił się przelotny uśmiech.
— A resztę połóż pan tam na kominku — i odwrócił głowę, jakby go to nic nie obchodziło.
Cropol złożył na wskazanem miejscu dosyć duży worek, z którego wyjął kilka sztuk złota, należnych mu za mieszkanie.
— A teraz — rzekł — pan nie wyrządzi mi chyba tej przykrości, odmawiając wieczerzy... Już i tak pan nie jadł obiadu. To obrażające dla hotelu de Medici. Proszę pana!.. o.. stół już nakryty i ośmielę się dodać, iż wcale dobrze wygląda.