Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.
—   63   —

— O! źle!.. zawołał kardynał sam do siebie — źle!.. a jednak muszę mieć całe czterdzieści pięć... tyle sobie oznaczyłem i ani na grosz odstąpić nie mogę... Ale kto wie, czy mi starczy czasu... Pochylam się coraz bardziej ku ziemi... a jak raz odejdę, to już nie powrócę... A może jeszcze uda mi się wyciągnąć jakie dwa lub trzy miljoniki z kieszeni tych kochanych Hiszpanów... Cóż u djabła?.. odkryli przecież Peru... musiało im tam coś pozostać.
Gdy tak sam ze sobą rozmawiał, zajęty rachunkiem do tego stopnia, iż nie czuł nawet ataków podagry, nagle do pokoju wpadł Bernouin, niezwykle pomieszany.
— No?.. — odezwał się kardynał — co tam takiego?..
— Król!.. monsiniorze — król!..
— Jakto król?.. — zapytał, chowając szybko pod poduszkę zapisany papier — król tu?.. król o tej godzinie?.. myślałem, że już śpi oddawna... Cóż się to mogło stać?...
Ludwik XIV wszedł na te ostatnie słowa, i zauważył nawet, jak kardynał ukrył coś koło siebie, a następnie wyprostował się na łóżku.
— Nic... nic... panie kardynale... a przynajmniej nic takiego, coby pana miało zatrważać. Wiadomość ważna, której chciałem udzielić Waszej Eminencji jeszcze dziś wieczorem, oto i wszystko.
Mazariniemu przyszło zaraz na myśl zaniepokojenie króla, wywołane wzmianką, uczynioną w czasie prezentacji o pannie Mancini, i zdawało mu się, iż owa ważna wiadomość z tego właśnie pochodzi źródła. Zaraz też twarz jego wypogodziła się, tak, że król wyczytał z niej radość najwyższą.
Gdy Ludwik usiadł na krześle koło łóżka, kardynał odezwał się pierwszy:
Najjjaśniejszy Panie, powinienbym wysłuchać Waszej Królewskiej Mości, stojąc... lecz ból gwałtowny...
— Etykieta zupełnie jest zbyteczną pomiędzy nami, kochany kardynale — odparł Ludwik XIV uprzejmie — jestem twym uczniem a nie królem, wiesz o tem dobrze, tembardziej zaś dziś,