Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.
—   73   —

czył sam, iż oddałem pewne przysługi koronie francuskiej; otóż oświadczam, że gdybym na drodze mej spotkał był Monka zamiast panów, de Beaufort, de Retz lub Kondeusza, bylibyśmy zgubieni i nie pomogłyby moje zdolności, zręczność lub spryt, o których to przymiotach tak wiele opowiadają. Monk to głowa, przed którą ja się chylę, Najjaśniejszy Panie.
— Cóż powinienem — według pana, panie kardynale — odpowiedzieć memu bratu, Karolowi II?
— Jedno tylko, Najjaśniejszy Panie, że traktatem zobowiązaliśmy się nie dozwolić mu pobytu we Francji.
— Dosyć, panie kardynale — rzekł Ludwik, podnosząc się z krzesła. — Gdy odmawiasz miljona, masz prawo... sprawy skarbowe do ciebie należą. Odmawiasz mi dwustu szlachty... jeszcze masz prawo, bo jesteś pierwszym ministrem, i w oczach Francji jesteś odpowiedzialny za pokój i wojnę. Ale zabraniać mnie, królowi, bym udzielił gościnności wnukowi Henryka IV-go, mojemu krewnemu, towarzyszowi mych zabaw dziecięcych... daruj pan... tu już kończy się twoja władza... tu się zaczyna wola moja!...
— Najjaśniejszy Panie — odparł minister, zachwycony, że pozbędzie się Ludwika tak tanim kosztem, — przed wolą króla mojego zawsze chylę głowę. Niech Wasza Królewska Mość zatrzyma w którym z zamków króla Anglji... Mazarini może o tem wiedzieć, lecz niechże się nigdy nie dowie minister.
— Dobranoc, monsiniorze; odchodzę zrozpaczony...
— Ale przekonany, a o to mi tylko chodziło.
Król nic nie odrzekł i wyszedł zamyślony, przekonany nie o tem, czego mu dowodził Mazarini, lecz o tem, czego sam strzegł się powiedzieć, a mianowicie, iż należy mu pilniej badać sprawy własne i Europy, bo dokoła widzi tylko ciemności i trudności. Ludwik XIV zastał króla Anglji na tem samem miejscu, gdzie go pozostawił.
Spostrzegłszy Ludwika, Karol podniósł się i jednem rzutem oka odczytał wyrok na siebie, ponurami literami wypisany na czole kuzyna.