Gdy król ujrzał wchodzącego porucznika, skinieniem głowy pożegnał pokojowca.
— Kto będzie jutro rano na służbie?... — zapytał.
Porucznik skłonił się po żołniersku i odrzekł:
— Ja, Najjaśniejszy Panie.
— Jakto?.. jeszcze pan?
— Zawsze ja.
— Jakimże to się dzieje sposobem?...
— Najjaśniejszy Panie... w czasie podróży muszkieterowie zajmują wszystkie stanowiska służbowe około Waszej Królewskiej Mości.
— A zastępstwa?...
— Niema zastępstwa, Najjaśniejszy Panie. Na stu dwudziestu muszkieterów odpoczywa trzydziestu. W Luwrze co innego... gdybym był w Luwrze, mógłbym zdać służbę na mego brygadiera... ale w drodze, Najjaśniejszy Panie, niewiadomo, co się stać może... dlatego też wolę sam pełnić służbę.
— W takim razie jesteś pan na straży po całych dniach.
— I po całych nocach, Najjaśniejszy Panie!...
— Nie mogę na to pozwolić, chcę, abyś pan cokolwiek odpoczął.
— Bardzo dobrze... ale ja nie chcę, Najjaśniejszy Panie...
— Co?... — zawołał król, nie mogąc zrozumieć oporu muszkietera.