Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.
—   8   —

Co prawda, widoczny ów brak uszanowania ze strony mieszkańców Blois, był karygodnym, bo ten, kogo mieszkańcy Blois zwali Księciem Panem, był po królu, a może nawet i przed królem, największym magnatem królestwa. Jeżeli bowiem Ludwik XIV-ty, podówczas panujący, miał szczęście być synem Ludwika XIII-go, to „Książę Pan“ miał za to zaszczyt być synem Henryka IV-go.
To też mieszkańcy Blois byli, a właściwie powinni byli być dumnymi z tego odznaczenia, jakie ich spotkało. Książę Gaston Orleański wybrał to miasto na swą siedzibę i otoczył się dworem na starodawnym zamku.
Widocznie jednak było przeznaczeniem tego wielkiego księcia, że nigdzie i nigdy nie wzbudzał większego zainteresowania ani podziwu, występując publicznie. Zdaje się, że nawet przyzwyczajony był do tego.
Niewesoło też upływało mu życie.
Po małem polowaniu na brzegach rzeczki Beuvron, albo w lasach Chiverny, książę pan przebywał Loarę, siadał do śniadania w Chambord z apetytem, lub bez apetytu, i znów miasto Blois nie słyszało aż do przyszłego polowania o swym panu i władcy.
Tak się przedstawiała nuda extra muros. Jeśli zaś czytelnik chce poznać, w jaki sposób nudzono się wewnątrz, to może osiągnąć o tem niejakie pojęcie, gdy zechce pofatygować się za orszakiem aż do samych przedsionków wspaniałego zamku.
Książe pan dosiadł konia płowego, niezbyt wysokiej miary, przybranego w siodło z czerwonego aksamitu flandryjskiego ze strzemionami, mającemi kształt sabotów. Kaftan szkarłatny niknął pod płaszczem tejże samej barwy, co uprząż konia, i jedynie po tym kolorze czerwonym odróżnić można było księcia od dwóch jego towarzyszy, z których jeden ubrany był fjoletowo a drugi zielono. Towarzysz z prawej strony, ubrany fjoletowo, był koniuszym; z lewej, zielony, to wielki łowczy.
Jeden z paziów trzymał dwa sokoły na dużem kółku, drugi miał w ręku róg myśliwski, na którym właśnie zatrąbił nie-