Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/91

Ta strona została uwierzytelniona.
—   91   —

— Poruczniku — rzekł — poruszmy sprawę otwarcie. Czy służba przy mnie nie podoba ci się może?.. proszę powiedzieć.. No... bez ogródek, śmiało, otwarcie... chce tego.
Porucznik, który od kilku chwil widocznie zakłopotany, miał w ręku swój pilśniowy kapelusz, podniósł głowę na te słowa.
— O!.. Najjaśniejszy Panie... otóż to mi się podoba!.. to mnie ośmiela przed Waszą Królewską Mością... Na pytanie tak otwarcie postawione i ja odpowiem otwarcie. Powiedzieć prawdę to dobra rzecz... człowiek ma przyjemność, że może ulżyć trochę sercu, a zresztą to się tak rzadko zdarza. Powiem więc prawdę mojemu panu, prosząc go zgóry, aby wybaczył otwartość staremu wojakowi.
Ludwik spoglądał na porucznika z zaniepokojeniem, objawiającem się żywością ruchów.
— A więc... — rzekł — proszę mówić... z niecierpliwością oczekuję owej prawdy, jaką mam usłyszeć.
Porucznik rzucił kapelusz swój na stół, a twarz jego, zawsze inteligentna i marsowa, przybrała teraz wyraz wielkości i powagi.
— Najjaśniejszy Panie — przemówił — porzucam służbę, gdyż jestem niezadowolony. Służący może zbliżyć się z uszanowaniem do swego pana, jak ja to czynię w tej chwili, zdać mu wydział swej pracy, zwrócić narzędzia, zdać rachunek z funduszów, jakie mu zostały powierzone i powiedzieć: „Panie, mój dzień się skończył, proszę mi zapłacić i pożegnajmy się!“
— Panie! Panie!... — zawołał król, czerwony z gniewu.
— O!.. Najjaśniejszy Panie — odrzekł porucznik, uginając na chwilę kolano — nigdy służący nie znajdował się wobec pana z większym szacunkiem, niż ja to czynię wobec Waszej Królewskiej Mości... Ale sam, Najjaśniejszy Panie, kazałeś mi mówić prawdę. Teraz, kiedym już zaczął, prawda cała musi być wypowiedzianą, choćby mi nawet Wasza Królewska Mość nakazał milczenie.
I umilkł na chwilę.