— Zapomnienie!... zapomnienie!... wszędzie zapomnienie!... — zawołał oficer ze szlachetnem oburzeniem. — Pan zapomniał sługi swego, i otóż sługa zmuszony jest zapomnieć pana. Żyję w czasach, nieszczęśliwych, Najjaśniejszy Panie. Przed oczyma mam młodzież pełną zniechęcenia i obawy, widzę ją burzliwą, biedną, gdy powinna być bogatą i potężną. Wczoraj naprzykład, otwieram drzwi króla Francji przed królem Angiji, któremu ja, chudopachołek, omal nie ocaliłem ojca, gdyby Bóg nie wdał się w tę sprawę i nie natchnął wybrańca swego, Kromwela... Otwieram, mówię, drzwi, to jest pałac brata dla brata, i widzę... o! Najjaśniejszy Panie, serce ściska się na to wspomnienie... i widzę, jak minister owego króla wypędza wygnańca koronowanego i upakarza swojego władcę, skazując na cierpienia i nędzę monarchę... wydziedziczonego, lecz zawsze monarchę!... widzę nareszcie, jak pan mój, młody, piękny, dzielny, mający w sercu odwagę, a w oczach błyskawice, drży przed księdzem, śmiejącym się, szydzącym z niego za firankami alkowy, gdzie, leżąc w łóżku, przetrawia złoto całej Francji, jakie zagarnął do swoich skrzyń i kufrów. O!... rozumiem twoje spojrzenie, Najjaśniejszy Panie! śmiałość moja graniczy z szaleństwem... Cóż robić?... jam żołnierz stary i opowiadam królowi mojemu rzeczy, którebym wpakował napowrót w gardło temu, coby odważył się je wobec mnie opowiadać. Zresztą, Najjaśniejszy Panie, kazałeś mi otworzyć przed sobą serce, ja też, korzystając z tego pozwolenia, rozlewam u stóp Waszej Królewskiej Mości całą żółć, jaka się we mnie nagromadziła od lat trzydziestu, tak samo, jak gotów jestem przelać całą krew moją na rozkaz Waszej Królewskiej Mości!...
Ludwik XIV, nie mówiąc ani słowa, ocierał pot zimny, gęstemi kroplami występujący mu na czoło.
Chwila milczenia, jaka nastąpiła po tej gwałtownej przemowie, była wiekiem cierpień zarówno dla tego, co mówił, jak i dla tego, co słuchał.
— Panie — odezwał się król nareszcie — rzuciłeś słowo: „zapomnienie“. Z tego, co mówiłeś, to tylko jedno słowo sły-
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.
— 95 —