Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.
—   96   —

szałem... i na nie chcę odpowiedzieć... Inni, być może... zapominali i zapominają łatwo... ja jednak nie zapominam nigdy! A oto dowód mej pamięci: był dzień rozruchu, dzień, w którym lud rozwścieczony, rozszalały, wyjący jak wzburzone morze, opanował Pałac Królewski... W dniu tym udawałem, iż śpię w łóżku, a jeden jedyny człowiek, ze szpadą obnażoną, kryjąc się u wezgłowia, strzegł mego życia... gotów w każdej chwili narazić swoje, aby tylko moje ocalić, tak je narażał już ze dwadzieścia razy dla dobra mej rodziny. Szlachcie ów, którego wówczas zapytałem o nazwisko, nazywał się d‘Artagnan. Nieprawdaż, panie?...
— Wasza Królewska Mość dobrą ma pamięć — odparł chłodno porucznik.
— A więc, jeżeli tak dobrze pamiętam chwile z moich lat dziecięcych, niemniej też pamiętać będę, co zaszło za lat dojrzałych.
— Nie wątpię, Najjaśniejszy Panie... Bóg hojnie obdarzył cię przymiotami — odrzekł porucznik tym samym tonem.
— Panie d‘Artagnan... czyż więc nie będziesz przynajmniej tak cierpliwym, jak ja... czy nie możesz tego robić, co ja robię?...
— A co Wasza Królewska Mość robi?...
— Czekam!...
— Wasza Królewska Mość może czekać; bo jest młodym... lecz ja, Najjaśniejszy Panie, ja nie mam na to czasu... Starość zagląda już przez uchylone drzwi, a śmierć za nią... i wkrótce wcisną się obie do mego domu. Wasza Królewska Mość rozpoczyna dopiero życie, pełne nadziei... śmiało oczekiwać może dni szczęśliwych, lecz ja, Najjaśniejszy Panie, stoję na drugim krańcu widnokręgu i tak wielka przestrzeń nas od siebie rozdziela, że nigdy nie miałbym czasu doczekać się chwili, w którejby Wasza Królewska Mość doszedł aż do mnie.
Król przeszedł kilka razy po pokoju, ocierając wciąż czoło, zroszone potem, któryby przestraszył lekarzy, gdyby lekarze mogli widzieć monarchę w podobnym stanie.