można go ułożyć. W chodzie i stąpaniu uważam go za dosyć zręcznego.
— Wybornie go oceniłeś, panie de Malicorne — rzekł hrabia — jak widać, jesteś znawcą.
Po chwili dodał:
— Śliczne masz suknie, panie de Malicorne, zapewne, nie na prowincji robione, bo w Orleanie ani w Tours tego kroju nie znają.
— Panie hrabio, te suknie przyszły prosto z Paryża.
— Zaraz znać. Ale wróćmy do interesu. Jak widzę, Manicamp żąda drugiego miejsca damy honorowej?
— Właśnie o to pisze do pana hrabiego.
— A kto była pierwsza dama?
Malicorne uczuł, jak mu rumieniec występuje na twarz.
— Piękna dziewica — odpowiedział — panna de Montalais.
— To pan ja znasz?
— Tak, panie hrabio, jest to prawie moja narzeczona.
— Kiedy tak, to co innego... Winszuję. bardzo winszuję... — mówił hrabia de Guiche, na którego ustach igrał już dworski żarcik, który jednak miano narzeczonej wstrzymało.
— A druga nominacja dla kogo jest przeznaczona?... zapytał. — Może znowu dla narzeczonej pana de Manicamp?... Jeżeli tak, bardzo żałuje biedaczki, bo będzie miała męża hultaja.
— Nie, panie hrabio... Druga nominacja ma być dla panny Baume Le Blanc de la Valliere.
— Jakieś nieznane nazwisko — rzekł hrabia.
— Nieznane, tak, panie hrabio — odpowiedział Malicorne, uśmiechajac się.
— Dobrze, pomówię z księciem — czy to panna?
— Z bardzo dobrego domu, dama honorowa księżnej Orleańskiej.
— Dobrze, czy pan chcesz mi towarzyszyć do księcia?
— Najchętniej, jeżeli pan hrabia uczyni mi ten zaszczyt.
— Masz pan swoją karetę?
— Nie, panie, przybyłem konno.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.
— 103 —