Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.
—   104   —

— W tem ubraniu?
— Nie, panie hrabio, z Orleanu przybyłem pocztą, a mając się przedstawić panu, zmieniłem odzież.
— A! przypominam sobie, mówiłeś pan, że przybywasz z Orleanu.
I zmiąwszy list, włożył do kieszeni.
— Panie hrabio — odezwał się bojaźliwie Malicorne — zdaje mi się, że nie wszystko przeczytałeś.
— Jakto, nie wszystko?
— W jednej kopercie były dwa listy.
— Czy tak?
— Nieinaczej, panie hrabio.
— Zobaczymy..
I znowu hrabia wydobył list z kieszeni.
— Prawda — rzekł rozwijając pismo, którego jeszcze nie czytał. — Nie wiedziałem, że znowu asygnacja na posadę u księcia. A! hultaj ten Manicamp, on widzę, prowadzi tem handel!
— Nie, panie hrabio, on tylko czyni z tego ofiarę.
— Dla kogo?
— Dla mnie.
— A czemużeś zaraz o tem nie mówił, panie de Mauvaiscorne?
— Malicorne.
— A! przepraszam, ta przeklęta łacina zawsze mi bruździ. Mal a mauvais — zdaje się, że to jedno, a jednak w nazwisku wielka różnica. Przebacz mi, panie de Malicorne!
— O! pan hrabia tak łaskawy; ale właśnie z tego powodu zmuszony jestem dodać...
— Co takiego?
— Że nie jestem szlachcicem... mam serce i głowę, ale nazywam się tylko Malicorne.
— To cóż w tem złego?... — zawołał hrabia de Guiche, przypatrując się złośliwiej figurze Malicorna — pan mi się bardzo podobasz. Co więcej, musisz być dziwnie dobrym, skoroś się