Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.
—   106   —

— Pan Malicorne — rzekł hrabia de Guiche do swego przyjaciela.
Malicorne ukłonił się.
— Mój przyjacielu de Wardes — rzekł hrabia — ty, co wiesz o wszystkiem, powiedz nam, jakie są jeszcze posady u dworu, albo raczej w domu księcia, brata królewskiego?
— W domu księcia — odpowiedział de Wardes, wynosząc oczy, jakby szukał w pamięci — zaraz, zaraz, w domu księcia jest, jak sądzę, posada wielkiego koniuszego.
— O!... — zawołał Malicorne — nie mówmy o podobnych zaszczytach, moja duma nie sięga tak daleko.
Wardes miał przenikliwsze oko, niż hrabia, i od jednego spojrzenia odgadnął Malicorna.
— Ta tylko zachodni trudność — rzekł — że na te posadę trzeba być księciem, albo magnatem.
— Ja pragnę — mówił Malicorne miernej posady, mało znaczę na święcie i nie cenię się wyżej nad to, czem jestem.
— Pan Malicorne — mówił hrabia de Guiche do swojego przyjaciela — jest przystojnym chłopcem, ale na nieszczęście nie jest szlachcicem. Zresztą, jak wiesz, mało mnie to obchodzi.
— Zgoda — odpowiedział de Wardes — ale zwracam twoją uwagę, panie hrabio, że nieszlachcowi trudno spodziewać się miejsca u księcia.
— Prawda — rzekł hrabia — przeklęte formalności. Do djabła! ani pomyślałem o tem.
— To dla mnie wielkie nieszczęście, panie hrabio — odezwał się, blednąc, Malicorne.
— Ale na nie, jak sadzę, znajdziemy lekarstwo — odpowiedział hrabia de Guiche.
— Cóż u licha! — zawołał de Wardes — skoro znajdzie się lekarstwo, to zostaniesz szlachcicem. Jego eminencja kardynał Mazarini od rana do wieczora mianował szlachtę.
— Ciszej... ciszej... panie de Wardes, żarty na bok — odezwał się hrabia — nie nam przystoi wydrwiwać szlachtę; prawda, można nabyć szlachectwo, ale my śmiać się z tego nie możemy.