Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.
—   111   —

niezaspokojone rachunki. Twój ojciec także, jak mi mówiono, był zuchem, a niema takich nienawiści, którychby krew szlachecka nie zmyła.
— Co chcesz, mój przyjacielu!.. nienawiść ta istniała oddawna pomiędzy ojcem a panem d‘Artagnan i należy do spadku, jaki po ojcu odziedziczyłem.
— A czy ta nienawiść samego d‘Artagnana dotyka?...
— O!... pan d‘Artagnan zanadto jest wcielony w trzech swoich przyjaciół, aby moja niechęć i na nich nie spadała: wierzaj mi, jest ona dla każdego z nich, a w razie niepowodzenia, żaden na swój los skarżyć się nie będzie.
Hrabia de Guiche wlepił oczy w pana de Wardes i zadrżał, widząc ponury uśmiech młodzieńca. Coś jakby przeczucie rozjaśniło myśl jego i pomyślał, że chociaż czas bójek pomiędzy szlachtą przeminął, ale nienawiść, lubo ukrywana, nienawiścią została, a niekiedy uśmiech bywa więcej złowróżbny niż wyznanie, — i że po ojcach nienawiść zmywali krwią przyszli synowie, którzy mścić się będą nie walką, ale podejściem lub zdradą. Że zaś Raula nie uważał za zdolnego do podejścia lub zdrady, więc hrabia de Guiche bał się o niego. Kiedy te smutne myśli zaciemniały czoło hrabiego, pan de Wardes zapanował nad sobą.
— Zresztą, — rzekł, — ja osobiście nic nie mam do pana de Bragelonne, bo go nie znam.
— W każdym, razie panie de Wardes, — rzekł hrabia z pewną surowością — nie zapominaj, że Raul jest jednym z najlepszych moich przyjaciół.
De Wardes ukłonił się. Na tem urwała się rozmowa, chociaż hrabia de Guiche czynił wszystko, co mógł, aby tajemnice wydobyć z pod serca lecz Wardes postanowił, widać, nic więcej nie mówić i pozostał nieprzeniknionym. Hrabia de Guiche przyrzekał sobie dowiedzieć się więcej od Raula.
Tak rozmawając, przybyli do Palais-Royal otoczonego tłumem ciekawych. Dom księcia oczekiwał rozkazów wsiadania na koń i udania się za posłami, wyznaczonymi na towarzyszenie młodej księżnej.