Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.
—   118   —

— Po mojej sukni niebieskiej, haftowanej złotem, którą straciłem, i na jej miejsce mam tylko te lichotę i to nawet z moich oszczędności musiałem ją wykupić.
— Czy tak?...
— Czemuż się tu dziwić? Wszak mnie zostawiłeś bez pieniędzy.
— Aleś cały, to główna rzecz.
— Ale co się w drodze nacierpiałem.
— Gdzie stoisz?
— Ja?
— Tak, ty.
— Ja nigdzie nie stoję.
Hrabia de Guiche zaczął się śmiać.
— A gdzie będziesz stał?
— Tam, gdzie ty.
— To ja nie wiem.
— Jakto nie wiesz?
— Zapewne, skądże mam wiedzieć?
— Czyś nie najął mieszkania?
— Ja?
— Tak, ty, panie hrabio.
— Jak widzę, żaden z nas nie pomyślał o tem. Havre jest wielkiem miastem, i byle dostać stajnię na dwanaście koni, kilka porządnych pokoi...
0! tu są bardzo porządne mieszkania.
— A zatem...
— Ale nie dla nas.
— Jakto nie dla nas? a dla kogóż?
— Dla Anglików, do miljona djabłów!
— Tak, to oni wszystkie domy najęli?
— Oni.
— Jakim sposobem?
— Z polecenia pana Buckingham.
— Co mówisz?... — zapytał hrabia.
— Z rozkazu pana de Buckingham. Wyprawił on naprzód