Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.
—   119   —

kurjera, który przy był przed trzema dniami i wynajął wszystkie lepsze mieszkania.
— A! to wyborne, ale może przesadzasz?
— Przekonasz się.
— Ale pan de Buckingham nie mógł przecież zająć całego miasta?
— Prawda, że go nie zajął, bo jeszcze nie przybył, ale je zajmie, gdy przybędzie.
— Ho! ho! ho:
— Widać, że nie znasz jeszcze Anglików.
— Ależ, mój kochany, kiedy kto zajmie jedno mieszkanie, nie potrzebuje drugiego.
— Tak, ale jeżeli jest więcej osób?
— To zajmą dwa, trzy, cztery, sześć domów, ale jeżeli w mieście jest ich setki?
— Kiedy wszystkie zajęte.
— To być nie może.
— A! jakże jesteś uparty! powtarzam ci, że pan de Buckingham wynajął wszystkie mieszkania, otaczające dom, w którym ma stanąć królowa Angielska, wdowa, z księżniczką, córką.
— A! to dziwna rzecz — rzekł pan we Wardes, głaszcząc szyję swojego konia.
— Ale tak jest, nieinaczej.
— Czy tylko pewnym jesteś tego, panie de Manicamp?
Zadając to pytanie, ukradkiem spojrzał na hrabiego de Guiche, jakby go zapytywał, czy można dać wiarę słowom jego przyjaciela.
Tymczasem noc zapadała i pochodnie, paziowie, lokaje, konie, jeźdźcy, powozy zapełniały bramę i plac; światła odbijały się w przypływającem morzu i rozjaśniały brzeg, na którym stali mieszczanie i majtkowie, chciwi widoku.
Lecz Bragelonne był jakby obcym, trzymał się na koniu za hrabią de Guiche i patrzył jak światło igra po wodzie; jednocześnie napawał się wonią powietrza morskiego.
— Ale doprawdy — odezwał się hrabia de Guiche — cieka-