Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.
—   129   —

przeprowadził księżniczki do pokoju, gdzie zastawiono pyszny obiad.
Admirał zajął miejsce po prawej stronie przy Henrjecie, hrabiemu de Guiche zostawiając lewą.
Miejsce to zwykle zajmował Buckingham.
Dlatego, kiedy wszedł on do sali jadalnej, z boleścią zobaczył, że przeznaczono mu miejsce przy królowej wdowie, której winien był tylko uszanowanie. Hrabia de Guiche, blady ze szczęścia, jak Buckingham z gniewu, siedział przy księżniczce, drżąc cały, bowiem jej jedwabna suknia, dotykając go, napełniała rozkoszą i cierpieniem, dotąd nieznanem.
Po obiedzie, Buckingham poskoczył, aby podać rękę księżniczce.
Lecz teraz przyszła kolej na hrabiego de Guiche, aby dać księciu naukę.
— Milordzie — rzekł — bądź tak dobry i nie stawaj pomiędzy Jej Królewską Wysokością a mną. Od tej chwili Jej Królewska Wysokość należy do Francji a dotykając mojej ręki, dotyka ręki księcia, swojego przyszłego małżonka.
Wymawiając te wyrazy, podał rękę księżniczce z widoczną bojaźnią, zarazem jednak z tak szlachetną odwagą, że anglicy nie mogli się wstrzymać od szmeru podziwu, a Buckingham nie mógł stłumić westchnienia.
Raul, który kochał, wszystko rozumiał. Rzucił więc na swojego przyjaciela jedno z tych spojrzeń, które przyjaciel, lub matka rzucają na dziecię, lub przyjaciela, gdy się zapomina.
Nakoniec, około drugiej, słońce się ukazało, wiatr ucichł, morze wygładziło się, jak lśniące zwierciadło i mgła rozdarła się w kawałki. Wtedy ukazały się piękne brzegi Francji z tysiąsami białych domów, odbijając to na zielonem tle drzew, to na błękicie niebios.