Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XIVI.
NAMIOTY.

Admirał, jakeśmy widzieli, postanowił nie zważać na groźby i uniesienia księcia de Buckinghama. Zresztą, od chwili odpłynięcia z Anglji, musiał się z niemi oswoić. Hrabia de Guiche mało sobie robił z niechęci, jaka książę mu okazywał, a zarazem nie czuł żadnej sympatii dla ulubieńca Karola II-go. Królowa matka, bardziej doświadczona i mająca więcej zimnej krwi, panowała nad obecnem położeniem i, pojmując jego niebezpieczeństwo, gotowa była przeciąć węzeł, gdyby przyszła stosowna chwila.
Nakoniec admirał, z wyrachowaną powolnością dał rozkaz, aby łodzie odpływały. Buckigham przyjął te rozkazy z takiem uniesieniem, że zdawało się, iż rozum utracił. Na rozkaz hrabiego Norfolk, wielka łódź, zasłana kobiercami, powoli zbliżyła się do okrętu admiralskiego: mogła ona pomieścić dwudziestu wioślarzy i piętnastu podróżnych. Aksamitne kobierce z herbami angielskiemi, wieńce z kwiatów składały najpiękniejszą ozdobę tej łodzi prawdziwie królewskiej. Zaldwie łódź przybiła do okrętu, zaledwie majtkowie wzięli wiosła do ręki, czekając, jak żołnierze na księżniczkę, gdy Buckingham przybiegł zamówić sobie miejsce.
Lecz królowa wstrzymała go.
— Milordzie — rzekła — nie przystoi, abyś, wysadziwszy nas na ląd, nie pomyślał o mieszkaniu dla nas. Proszę cię, uprzedź nas w Hawrze i czuwaj, aby wszystko było w porządku.