Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.
—   131   —

Był to nowy cios dla księcia, cios tem dotkliwszy, że niespodziewany. Sądził, że przy księżniczce pozostanie przez czas płynięcia i ostatnich chwil pobytu z nią użyje korzystnie. Lecz rozkaz był wyraźny.
Admirał, który go usłyszał, zawołał natychmiast.
— Łódka na morze!...
Wykonano rozkaz z pośpiechem, zwykłym na statkach wojennych.
Buckingham jeszcze raz z rozpaczą spojrzał na księżniczkę, błagalnie na królowę, a z gniewem na admirała. Księżniczka udała, że go nie widzi. Królowa odwróciła głowę. Admirał śmiać się zaczął.
Buckingham, widząc to, o mało co nie przyskoczył do hrabiego Norfolk.
Królowa matka powstała.
— Jedź pan — rzekła z powagą.
Młody książę jeszcze się zatrzymał i, spoglądając wkoło siebie, odezwał się z wielkiem wysileniem:
— A panowie, panie de Guiche i panie de Bragelonne, czy mi nie będziecie towarzyszyli?...
Hrabia de Guiche ukłonił się.
— Jestem, równie jak pan de Bragelonne na rozkazy królowej, — odpowiedział; — wypełnimy, co ona nam zaleci.
I spojrzał na młodą księżniczkę, która spuściła oczy.
— Wybacz, panie Buckingham, — odezwała się królowa, — pan hrabia de Guiche reprezentuje tutaj księcia, i on właśnie winien nas przyjmować, jak my przyjmowaliśmy go w Anglji; nie może ci więc towarzyszyć, tembardziej, że pragniemy go nagrodzić za odwagę, jaką okazał przybywając do nas w czasie burzy!
Buckingham otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, lecz czy myśli, czy wyrazów nie znalazł, bo nie wydał głosu i, odwróciwszy się jakby obłąkany, wskoczył do łódki.
Przybywszy na brzeg, tak stracił przytomność, że gdyby nie był spotkał posłańca, którego wyprawił dla wynajęcia mieszkań, nie widziałby, dokąd ma się udać.