Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XVIII.
NOC.

Zgoda panowała pośród namiotów. Anglicy i Francuzi wyprzedzali się w grzeczności wobec dostojnych osób, które pragnęli uczcić. Anglicy posłali francuzom kwiaty, które przygotowali na uczczenie młodej księżniczki. Francuzi zaprosili anglików na wieczerzę, którą mieli wyprawić nazajutrz. Księżniczka była przedmiotem ustawicznych hołdów. Wyglądała jak królowa, dla niektórych była bożyszczem.
Królowa matka najserdeczniej przyjmowała francuzów; Francja była jej ojczyzną, a w Anglji zbyt wiele wycierpiała, aby o Francji mogła zapomnieć. Nauczyła swą córkę z miłości własnej cenić kraj, w którym obie znajdowały gościnność i w którym świetna przedstawiała się im przyszłość. Kiedy księżniczki przybyły, kiedy lud powoli rozchodził się, kiedy wreszcie zapadająca noc okryła pomroką morze, port, miasto i pola, ożywione szczęśliwym wypadkiem, hrabia de Guiche wszedł do swojego namiotu i usiadł na szerokiej ławie z wyrazem tak ciężkiej boleści, że Bragelonne nie spuścił z niego oka. Hrabia przechylił się na ławie, głowo oparł na ręce i ciężko wzdychał.
— Ty cierpisz, przyjacielu?... — zapytał Raul.
— Okropnie.
— Ciałem, nieprawdaż?
— Tak, ciałem.
— Dzień był utrudzający — pochwycił młodzieniec, zatapiając badawcze spojrzenie.