Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.
—   144   —

spojrzenia księżniczki chyba przypadkowo zatrzymywały się na nim.
Niekiedy tylko zdarzało mu się usłyszeć parę słów księżniczki, ale te wyrazy jeszcze wydawały mu się wyrzutem.
— Dobrze, panie Buckingham — mówiła — przecież do rozumu przyszedłeś.
Albo takie zdanie Raula:
— Panie de Buckingham, zmęczysz pan konia.
Książę cierpliwie słuchał Raula, bo przeczuwał, chociaż nie miał na to dowodu, że Raul poskramiał uczucia hrabiego de Guiche i że, gdyby nie Raul, to hrabia, albo on sam, mogliby byli popełnić jakaś niedorzeczność. Od owej rozmowy, jaką dwaj młodzieńcy mieli przed namiotami w Havrze, w której Raul dał uczuć księciu de Buckingham niewłaściwość jego postępowania, książę mimowoli przywiązał się do Raula. Często wszczynał z nim rozmowę i prawie zawsze mówił albo o jego ojcu, albo o d‘Artagnanie, ich wspólnym przyjacielu, którego Buckingham, równie jak Raul, uwielbiał. Raul lubił rozmowę tej treści wobec pana de Wardes, którego przez całą drogę niepokoiła wyższość Bragelonna, a nadewszystko jego wpływ na umysł hrabiego de Guiche. Pan de Wardes posiadał to chytre i przenikliwe oko, które cechuje zły charakter; z posępności hrabiego odgadywał on miłosne uczucia dla księżniczki. Zamiast przedmiot ten traktować względnie, jak Raul, zamiast szanować przyzwoitość i obowiązki, pan de Wardes umyślnie potrącał najdrażliwszą strunę uczucia i dumy młodzieńczej. Zdarzyło się pewnego wieczora, w czasie noclegu w Mantes, że hrabia de Guiche i pan de Wardes rozmawiali z sobą, Buckingham zaś z Raulem używali przechadzki, a Manicamp bawił księżniczki, które go polubiły dla dowcipu i łagodnego charakteru.
— Przyznaj — rzekł pan de Wardes do hrabiego — że jesteś chory, a twój pedagog nieskutecznie cię leczy!
— Nie rozumiem cię — odpowiedział hrabia.
— Doskonale rozumiesz — zaczął znowu zły duch hrabiego — wiesz równie dobrze, jak ja, co chcę powiedzieć; widzisz dobrze,