— Dalej, panie, broń się — rzekł Raul — ponieważ chcesz koniecznie, już raz skończmy.
I postąpił ku panu de Wardes, dobywszy miecz.
— Co czynisz?... — zapytał Buckingham.
— Bądź pan spokojny, to wkrótce się załatwi — odrzekł Raul.
Wardes odsłonił się i żelaza się starły. De Wardes tak gwałtownie natarł na Raula, że w pierwszem starciu Buckingham zauważył, jak Bragelonne, nie korzystając z zaślepienia oszczędza przeciwnika. Buckingham cofnął się w tył i patrzył spokojnie na walkę. Raul był spokojny, jakby się bawił floretem, a nie walczył na miecze; odbił miecz przeciwnika, osłonił się swoim i, cofając się w tył, zakeślił koło; potem, znowu się złożył, odbił i o dwadzieścia kroków wytracił miecz z ręki panu de Wardes. Gdy Wardes stał bezbronny i osłupiały, Raul spokojnie włożył miecz do pochwy, chwycił go za kołnierz, i drżącego jak listek, przerzucił na drugą stronę barjery.
— Zobaczymy się! zobaczymy!... — mówił de Wardes, powstając i podnosząc miecz.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.
— 150 —