Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XX.
CO KAWALER LOTARYŃSKI SĄDZIŁ O ŻONIE KSIĘCIA.

Nic nie zakłóciło spokoju w podróży; pod pozorem, na który nikt nie uważał, pan Wardes wymknął się naprzód. Poprowadził z sobą Manicampa, którego jednostajny humor stanowił dla niego jakąś równowagę.
Buckingham i Bragelonne jednając sobie przyjaźń hrabiego de Guiche, przez cały ciąg podróży przesadzali się w pochwałach dla księżniczki.
Ale Bragelonne starał się, aby koncert pochwał składał się z trio, nie zaś brzmiał solo, jak tego pragnęli hrabia de Guiche i książę.
Ta metoda harmonji podobała się bardzo królowej matce, nie była zaś także nieprzyjemną młodej księżniczce, zalotnej jak szatan, który, bez obawy o swoją cnotę, podaje sposobność do niebezpieczeństwa.
Raul, odgadując zwodniczość tej kobiety i mając serce czyste, nie pozwolił się ranić, zimny więc i obojętny przybył do stolicy państwa. Niekiedy w drodze rozmawiał z królową angielską o upojeniu, jakie księżniczka rozlewała wokoło siebie, a matka, wytrawna w szkole nieszczęścia, odpowiadała.
— Henrjeta musiałaby być wielką panią, czy by się urodziła na tronie, czy w niskim stanie, bo ma wyobraźnię, kaprys i wolę.
Panowie de Wardes i Manicamp, jadący naprzód, donieśli