Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.
—   154   —

— A więc powiedz nam szczerze, co myślisz o niej?...
— O niej?... — powtórzył osłupiały de Guiche.
— Tak jest, o jej osobie, naturalnie...
— Jest piękna! — odparł wreszcie.
— Ale czy ma rozum?... — zapytał książę.
— Tak sądzę.
— A pan Buckingham, czy go ma także?... — dodał kawaler.
— Nie wiem.
— Ja myślę, że go ma, — mówił kawaler — bo wciąż rozśmiesza księżnę i ona widać lubi jego towarzystwo, a kobieta rozumna nie lubi rozmawiać z głupcem.
— Zatem ma rozum — naiwnie odpowiedział de Guiche, któremu na pomoc nagle przybył Raul, widząc go w przykrem położeniu. Przybyły starał się zmienić treść rozmowy.
Wjazd był świetny i wesoły. Król, pragnąc uczcić brata, polecił, aby wszystko było przepyszne.
Skoro księżne zajęły przygotowane dla nich apartamenty, skoro tylko nieco wypoczęły, mężczyźni wrócili do swoich zwykłych zatrudnień.
Bragelonne zaczął od wyszukiwania swego ojca. Athos wyjechał do Blois. Chciał znaleźć pana d‘Artagnana. Lecz, że ten zajęty był zorganizowaniem nowego dworu wojskowego dla króla, znaleźć go nie było łatwo. Zwrócił się więc do hrabiego de Guiche. Hrabia z krawcami i Manicampem odbywał narady, które mu zajęły cały dzień. Gorzej jeszcze było z księciem de Buckinghamem. Ten kupował konie po koniach, djamenty po djamentach. Paryż pełen jest hafciarek, jubilerów, krawców, a on prawie wszystkich zarzucił robotą. Pomiędzy hrabią de Guiche a nim nastąpiło współzawodnictwo, na które książę wydał miljon, a marszałek de Grammont wyznaczył hrabiemu de Guiche tylko sześćdziesiąt tysięcy luidorów. Buckingham śmiał się i wydawał swój miljon. Hrabia de Guiche wzdychał i rwałby był sobie włosy, gdyby nie de Wardes.
— Zaciągaj długi — mówił ze śmiechem.
Ta rada do tego stopnia podobała się hrabiemu, że nieroz-