cho jakiś rozkaz. Następnie, skracając drogę, aby nie przechodzić przez salę jadalną, przebiegi swoje gabinety i udał się do królowej matki, która o tej porze modliła się zazwyczaj.
Była dziesiąta godzina zrana. Anna Austriacka pisała, gdy, książę wszedł. Królowa bardzo lubiła tego syna, za jego piękne oblicze i łagodny charakter. Książę w samej rzeczy był czuły, a nawet jak na członka rodziny królewskiej, zniewieściały. Używał zwykle z matką owych pieszczot dziecinnych, które zawsze podobają się kobietom; Anna Austriacka, która pragnęła mieć córkę, znajdowała w owych synowskich czułościach niewinność kilkoletniego dziecięcia. Książę ilekroć był przy matce, podziwiał jej piękne ręce, radził kosmetyki i pachnidła, w których wyborze była wybredna i całował ją po rękach z owem dziecinnem pochlebstwem, które zdaje się nam być owocem samej miłości.
Anna Austriacka lubiła niemal, kiedy wchodzono do niej z miną kwaśną, oczami zapłonionemi i bladą twarzą; wiedziała bowiem, że ma udzielić pomocy słabszemu, albo bardziej upartemu. Pisała, mówimy, kiedy kisążę wszedł do modlitewni, coprawda nie z zapłakanemi oczyma, ale niespokojny, gniewny i nieprzytomny.
Roztargniony ucałował rękę matki i usiadł, zanim go upoważniła. Na dworze, pełnym etykiety, podobne uchybienie było dowodem silnego zapomnienia się, osobliwie ze strony Filipa, który był zawsze nadskakującym.
Musiała być ważna przyczyna, jeśli zapomniał się do tego stopnia.
— Co tobie, Filipie?... — zapytała Anna Austriacka, zwracając się do syna.
— A! pani — rzekł książę z wyrazem ubolewania.
— Wydajesz się bardzo zmartwionym — rzekła kładąc pióro.
— Nie inaczej, najdroższa matko.
— Słucham cię.
Filip otworzył usta, aby wyrzucić wszystkie żale, jakie mu serce krajały.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.
— 169 —