Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.
—   17   —

— Piękna przejażdżka.
— Moglibyśmy, mój drogi, popłynąć kanałem, ale niech djabli wezmą łodzie i konie pocztowe. Pierwsze idą jak żółwie, drugie jak ślimaki. Mojem zdaniem, kiedy można mieć tęgiego bieguna, lepsze to, niż każdy inny sposób podróżowania.
— Osobliwie dla ciebie, mój drogi, bo prześlicznie wyglądasz na koniu.
— Jestem za ciężki, w ostatnich czasach utyłem.
— Ile też ważysz?...
— Trzysta funtów — odpowiedział Porthos z dumą.
— Brawo!...
— I dlatego muszę szukać koni z szerokim krzyżem i mocnemi nogami, bo inne zajeżdżałbym we dwie godziny.
— Potrzebujesz olbrzymich koni, wszak prawda?...
— Tak, mój przyjacielu, — odpowiedział inżynier z nadętą powagą.
— W rzeczy samej. odezwał się d‘Artagnan — twój koń poci się.
— Bo też djablo gorąco. Ha!... ha!... czy widzisz Vannes?...
— Doskonale, to piękne miasto, jak sądzę.
— Śliczne, przynajmniej, zdaniem Aramisa, ale dla mnie zanadto czarne. Podobno artyści lubią czarne mury, ja ich nienawidzę.
— Dlaczego?...
— Bo kazałem wybielić, mój zamek w Pierrefonds, który wyglądał szaro ze starości.
— Zapewne, biały kolor jest weselszy.
— Tak, ale nie tak poważny, jak mówi Aramis; szczęście, że sprzedają sadze. Każę znowu przemalować Pierrefonds na czarno. Bo uważasz, jeżeli szary kolor jest pięknym, czarny powinien być wspaniały.
— Ba!... — odpowiedział d‘Artagnan, — to rzecz bardzo prosta.
— Czy nigdy nie byłeś w Vannes?...
— Nigdy.