— Mówiono mi, milordzie, — rzekła, — że masz piękne dobra, wspaniały i starożytny zamek?...
— Po moim ojcu, — odpowiedział Buckingham, spuszczając oczy.
— Są to drogie pamiątki, — rzekła królowa, — pamiątki z któremi się żegnamy niechętnie.
— W rzeczy samej — odpowiedział książę, pomimowoli ulegając smętności wspomnień — ludzie serca lubią marzyć o przeszłości z taką przyjemnością, jak o szczęściu przyszłem.
— Prawda!... — rzekła królowa stłumionym głosem. — A zatem — dodała po chwili — i ty, milordzie, jako człowiek serca, pewno wkrótce opuścisz Francję... aby się pieścić świętem; pamiątkami.
Buckingham wzniósł głowę.
— Nie sądzę, — odpowiedział.
— Jakto?..
— Myślę, że opuszczę Anglję, aby zamieszkać we Francji.
Anna Austrjacka udała zdziwienie.
— Jakto?... — rzekła — nie uzyskałeś względów nowego króla?
— Przeciwnie, Najjaśniejsza Pani, Jego Królewska Mość zaszczyca mnie swoją nieograniczoną dobrocią.
Anna Austrjacka zbliżyła się do młodzieńca i, kładąc piękną rękę na jego ramieniu, rzekła:
— Panie, wierzaj mi, niema nic przyjemniejszego nad kraj rodzinny. Jakże ja w mojem życiu tęskniłam za Hiszpanją!... Długo żyłam, milordzie, i dosyć, jak na kobietę, a wyznam ci szczerze, niema chwili, abym nie wzdychała do Hiszpanii.
— Chwili!... — powtórzył młody książę — nawet wtedy, gdy byłaś królową wdzięków, jak dzisiaj nią jesteś jeszcze?
— Tylko bez pochlebstw, jestem kobietą, która mogłaby być twoją matką.
Te ostatnie wyrazy wymówiła z taką łagodnością, że do żywego przeniknęły księcia de Buckingham.
— Tak, mogłabym być twoją matką — powtórzyła po chwili — i dlatego chcę ci udzielić dobrej rady.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/176
Ta strona została uwierzytelniona.
— 176 —