Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.
—   182   —

Przyjęty został przez monarchę z życzliwą uprzejmością, jaką Ludwik XIV-ty z taktem, wyższym nad swój wiek, umiał zachować dla ludzi, których nie można ująć zwyczajnymi względami.
— Hrabio, pozwól mieć mi nadzieje, że przybywasz, ażeby żądać czegoś.
— Nie taję się przed Waszą Królewską Mością, że przybywam prosić o łaskę.
— Dobrze — rzekł król z wesołą miną.
— Ale nie dla siebie, Najjaśniejszy Panie.
— To źle; przyjemnie mi jednak będzie uczynić to dla protegowanej osoby, czego dla ciebie nie pozwalasz mi uczynić.
— Cieszą mnie względy Waszej Królewskiej Mości... Chcę prosić o łaskę Waszej Królewskiej Mości dla wicehrabiego de Bragelonne.
— O! to jakbyś prosił dla siebie.
— Tak, Najjaśniejszy Panie... Ale czego mam żądać dla niego, dla siebie otrzymać już nie mogę. Wicehrabia chce się żenić.
— Tak młodo?... lecz mniejsza o to... Jest to pełen zalet młodzieniec i pragnę wybrać mu żonę.
— Już ja znalazł, Najjaśniejszy Panie, a tylko o zezwolenie Waszej Królewskiej Mości przychodzi prosić.
— Idzie zatem o podpisanie kontraktu małżeńskiego?
Athos skłonił się.
— Czy jego narzeczona jest bogata i stosownego urodzenia?
Athos nie wiedział co ma odpowiedzieć...
— Panna — odpowiedział nakoniec — ale co do majątku, wcale nie bogata.
— Na to możemy znaleźć lekarstwo
Wasza Królewska Mość przejmujesz mnie wdzięcznością, jednak pozwól mi uczynić jedną uwagę.
— Dobrze, hrabio.
— Wasza Królewska Mość oświadczasz chęć wyposażenia tej młodej dziewicy.
— Tak.